Nooo w lipcu poszło mi fantastycznie! Zużyłam sporo zalegających w mojej łazience kosmetyków, z czego bardzo się cieszę, bo na bieżąco zagnieżdżają się u mnie jakieś nowe sztuki. Zobaczcie, co udało mi się wykończyć.
piątek, 1 sierpnia 2014
piątek, 18 lipca 2014
Tegoroczne wyprzedaże %%%
Każdego roku podczas wakacji sklepy kuszą coraz większą ofertą wyprzedaży, coraz wyższymi przecenami i rabatami. Zawsze bezmyślnie kupowałam miliony sztuk ubrań (z przeświadczeniem, że tanio, że się opłaca, że tak tanio to już nigdy nie będzie), które później resztę roku przeleżały nietknięte w szafie. Od jakiegoś czasu staram się panować nad swoją nieposkromioną żądzą posiadania i naprawdę wychodzi mi to na dobre! Kupuję tylko rzeczy, które naprawdę mi się bardzo podobają i w których na pewno będę chodzić, bo pasują do innych z mojej szafy - najgorszym błędem, jaki ja popełniałam w przeszłości, jest kupowanie kompulsywne i nie używanie nowej rzeczy nie dlatego, że się już przestała podobać (choć i tak się zdarzało), ale dlatego, że po prostu nie ma się jej do czego założyć... Teraz czasami zdarza mi się kupić jakąś fajną bluzeczkę, w której chodzę tylko w domu lub sukienkę, w której wyjdę tylko raz, ale nawet nie szkoda mi kasy na takie rzeczy, bo kupuję tylko na wyprzedażach a później, jeśli te ciuszki już za długo walają się po szafie, sprzedaję lub się wymieniam. Teraz pochwalę się, co upolowałam na ostatnich wyprzedażach. Nie jest tego jakoś bardzo dużo, bo przez pracę nie miałam zbyt dużo czasu, żeby chodzić po sklepach, ale nawet nie żałuję. Są to rzeczy, które bardzo mi się podobały i już mam mnóstwo pomysłów na stylizacje z ich wykorzystaniem.
piątek, 11 lipca 2014
Podwójna pomoc dla cery wrażliwej od Orientany
O firmie Orientana dowiedziałam się stosunkowo niedawno, choć mam wrażenie, że tę nazwę słyszałam już dawno temu. Dzięki profilowi mojego bloga na facebooku, staram się być na bieżąco z informacjami i nowościami prezentowanymi przez różne firmy kosmetyczne i tak trafiłam na profil Orientany. Akurat wtedy firma organizowała konkurs dla chętnych do przetestowania ciekawego produktu do twarzy 2w1 - maski-kremu z ogórka tajskiego na noc. Jako że jeszcze nigdy nie miałam żadnego produktu firmy, chętnie zgłosiłam się do testów i znalazłam się w gronie szczęśliwców, do których maska została wysłana. Ucieszyłam się tym bardziej, że mam dosyć problematyczną cerę - mieszaną, mało jędrną ze skłonnością do przesuszenia i okresowymi niespodziankami, więc miałam nadzieję, że maska upora się choć z jednym problemem. Jak tylko do mnie dotarła, ochoczo zabrałam się za testowanie.
czwartek, 3 lipca 2014
Projekt DENKO #4
W czerwcu zużycia kolejnych produktów poszły mi troszkę lepiej - cieszę się, że coraz bardziej systematycznie zużywam zalegające mi kosmetyki i widzę, że faktycznie moja kosmetyczka powoli się zmienia, choć jej dna pewnie jeszcze długo nie zobaczę. Spójrzcie, jakie produkty udało mi się wykończyć w czerwcu.
wtorek, 1 lipca 2014
Urodzinowe rozdanie dla Was
Po pierwsze - koniecznie musicie wybaczyć mi tę przełużającą się nieobecność na blogu. Ostatnio sporo się działo, moją głowę zaprzątały myśli i stres związany z egzaminem i obroną magisterską mojego K. oraz próby poszukiwania pracy na wakacje. Z mojego Ukochanego jestem ogromnie dumna - jest najmądrzejszym i najzdolniejszym chemikiem na świecie - obronił się na 5!!! Pracę znalazłam i to ona właśnie zabiera mi, i będzie zabierać, dużo czasu w ciągu lata, ale już powoli staram się dopasować do grafiku i w sumie nowego trybu życia, więc mam nadzieję, że szybko wszystko uda mi się ładnie pogodzić.
W związku z tą moją nieobecnością, nadejściem lata i ostatnimi miłymi zdarzeniami a także z moimi zbliżającymi się urodzinami, chciałabym Was, moi Kochani, obdarować! Jest to pierwsze rozdanie, które organizuję, będzie skromne, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i chętnie weźmiecie w nim udział, bo do wygrania są:
- winogronowy peeling do ciała od Bielendy
- winogronowe maśło do ciała od Bielendy
- nawilżająca pomadka o zapachu mango z Oeparol.
Jeżeli liczba uczestników będzie duża, przygotowałam jeszcze prezent-niespodzinakę - jeden z moich ostatnio ulubionych produktów do włosów, którego recenzję będziecie mogli przeczytać po zakończeniu rozdania.
Aby wziąć udział w losowaniu kosmetyków należy:
1. Być publicznym obserwatorem bloga.
2. Dodać bloga do kręgów Google+.
3. Zgłosić się w komentarzu pod postem według wzoru:
- obserwuję jako:
- (opcjonalnie) baner: (link do bloga/fb)
- mail:
Będzie mi bardzo miło, jeżeli także polubicie fan page mojego bloga na facebooku i tam udostępnicie informację o rozdaniu lub dodacie na blogach baner z odnośnikiem do tego posta. :)
Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jestem ja, autorka bloga luminescent-heart.blogspot.com.
2. Wszystkie nagrody są nowe, zakupione na potrzeby rozdania.
3. Konkurs trwa od momentu publikacji notki na blogu dn. 01.07.2014 do 13.07.2014 do godz. 23:59.
4. W losowaniu mogą wziąć udział tylko osoby pełnoletnie.
5. Do konkursu można zgłosić się tylko raz, spełniając w/w warunki uczestnictwa.
6. Zwycięzca zostanie wyłoniony w drodze losowania i poinformowany o tym fakcie mailowo. Osoba, która wygra ma obowiązek odpowiedzieć na maila w ciągu 5 dni - w przypadku nie odpisania na wiadomość ode mnie, wylosuję następną osobę, do której wysłane zostaną kosmetyki.
7. Nagrodę wysyłam tylko na terenie Polski w ciągu 3 dni od otrzymania wiadomości zwrotnej z adresem..
8. Biorąc udział w rozdaniu, akceptujesz regulamin i wszystkie zasady w nim zawarte.
9. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku nr 4, poz. 27 z późn. zm.).
W związku z tą moją nieobecnością, nadejściem lata i ostatnimi miłymi zdarzeniami a także z moimi zbliżającymi się urodzinami, chciałabym Was, moi Kochani, obdarować! Jest to pierwsze rozdanie, które organizuję, będzie skromne, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i chętnie weźmiecie w nim udział, bo do wygrania są:
- winogronowy peeling do ciała od Bielendy
- winogronowe maśło do ciała od Bielendy
- nawilżająca pomadka o zapachu mango z Oeparol.
Jeżeli liczba uczestników będzie duża, przygotowałam jeszcze prezent-niespodzinakę - jeden z moich ostatnio ulubionych produktów do włosów, którego recenzję będziecie mogli przeczytać po zakończeniu rozdania.
Aby wziąć udział w losowaniu kosmetyków należy:
1. Być publicznym obserwatorem bloga.
2. Dodać bloga do kręgów Google+.
3. Zgłosić się w komentarzu pod postem według wzoru:
- obserwuję jako:
- (opcjonalnie) baner: (link do bloga/fb)
- mail:
Będzie mi bardzo miło, jeżeli także polubicie fan page mojego bloga na facebooku i tam udostępnicie informację o rozdaniu lub dodacie na blogach baner z odnośnikiem do tego posta. :)
Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jestem ja, autorka bloga luminescent-heart.blogspot.com.
2. Wszystkie nagrody są nowe, zakupione na potrzeby rozdania.
3. Konkurs trwa od momentu publikacji notki na blogu dn. 01.07.2014 do 13.07.2014 do godz. 23:59.
4. W losowaniu mogą wziąć udział tylko osoby pełnoletnie.
5. Do konkursu można zgłosić się tylko raz, spełniając w/w warunki uczestnictwa.
6. Zwycięzca zostanie wyłoniony w drodze losowania i poinformowany o tym fakcie mailowo. Osoba, która wygra ma obowiązek odpowiedzieć na maila w ciągu 5 dni - w przypadku nie odpisania na wiadomość ode mnie, wylosuję następną osobę, do której wysłane zostaną kosmetyki.
7. Nagrodę wysyłam tylko na terenie Polski w ciągu 3 dni od otrzymania wiadomości zwrotnej z adresem..
8. Biorąc udział w rozdaniu, akceptujesz regulamin i wszystkie zasady w nim zawarte.
9. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku nr 4, poz. 27 z późn. zm.).
Powodzenia! :*
czwartek, 19 czerwca 2014
Nowość w mojej kuchni - dzbanek od Dafi
O spotkaniu blogerek w Czechowicach będę pewnie jeszcze wspominać nie raz, ponieważ było to naprawdę fajne doświadczenie, obfitujące w wiele nowych znajomości, mnóstwo ciekawych informacji i niespodziewanych prezentów. Jednym z nich był fantastyczny gadżet do kuchni - dzbanek do filtrowania wody od Dafi. Nigdy się nawet nie zastanawiałam nad kupnem takiego dzbanka, więc po powrocie do domu musiałam pogłebić nieco moją znikomą wiedzę na temat jego działania, używania i przydatności.
czwartek, 12 czerwca 2014
Sunny Sunday
Słoneczna niedziela w czwartkowy wieczór? Też może być! ;) Przez ostatnie dni starałam się ogarnąć sprawy związane z uczelnią oraz intensywnie poszukiwałam pracy, więc trzymajcie mocno kciuki, żeby wszystko się udało!
Dawno na blogu nie było żadnych zdjęć z ubraniami, ze stylizacją, więc nadrabiam. Niedzielna stylówka była luźna, przewiewna, wybrana "na szybko" - czarny, ale cienki kombinezon Next z górą w białe kropeczki. Dorwałam go w którymś sh w Katowicach.
Dawno na blogu nie było żadnych zdjęć z ubraniami, ze stylizacją, więc nadrabiam. Niedzielna stylówka była luźna, przewiewna, wybrana "na szybko" - czarny, ale cienki kombinezon Next z górą w białe kropeczki. Dorwałam go w którymś sh w Katowicach.
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Porcja piękna od Noble Health
Jakiś czas temu firma Noble Health na swoim fan page na facebooku zorganizowała nabór na testerów ich nowego produktu. Niewiele myśląc, napisałam maila, wyrażając chęć wzięcia udziału w testach i dzięki uprzejmości pani Patrycji, w ciągu kilku dni już miałam u siebie paczuszkę.
Suplement diety Get Slim DayTime to 30 małych saszetek, zawierających po 2g jasnopomarańczowego proszku, w którego skład wchodzą: ekstrakty z zielonej kawy i herbaty, tauryna, żeń-szeń i guarana oraz chrom. Są to mocne składniki pobudzające, wspomagające spalanie i przemianę materii a także hamujące apetyt, więc pokładałam w nich ogromne nadzieje.
Suplement diety Get Slim DayTime to 30 małych saszetek, zawierających po 2g jasnopomarańczowego proszku, w którego skład wchodzą: ekstrakty z zielonej kawy i herbaty, tauryna, żeń-szeń i guarana oraz chrom. Są to mocne składniki pobudzające, wspomagające spalanie i przemianę materii a także hamujące apetyt, więc pokładałam w nich ogromne nadzieje.
sobota, 7 czerwca 2014
Black & White | Inglot
W swojej kolekcji lakierów do paznokci mam prawie wszystkie podstawowe kolory i różne ich odcienie, ale jakiś czas temu zorientowałam się, że brakuje mi tych najbardziej podstawowych, uniwersalnych i ponadczasowych - bieli i czerni! Poszukiwania zaczęłam od przejrzenia mojego ulubionego portalu wymiankowego i tak, w ramach wymiany, stałam się posiadaczką nowych lakierów z Inglot nr 038 i 953.
wtorek, 3 czerwca 2014
Wiśniowo-migdałowe odżywienie | Love Peace and the Planet
Jak jeszcze pewnie nie wiecie, od ponad roku uwielbiam dbać o swoje włosy. Wcześniej traktowałam je "po macoszemu", starałam się nie zwracać na nie większej uwagi, bo doprowadzały mnie do szału tym, że były jednocześnie sianowate i przetłuszczające się, nie układały się tak, jak chciałam i wolno rosły (w sumie do tej pory im to zostało). Pewnego dnia jednak, jedna z koleżanek na uczelni poleciła mi bloga Anwen i... przepadłam. Na początku chciałam wypróbować wszystkiego - każdego poleconego szamponu, odżywki, wcierki i suplementu. Oczywiście nic dobrego z tego nie wynikło i troszkę się zniechęciłam. Z czasem zaczęłam bardziej świadomie dobierać kosmetyki, uważniej obserwowałam moje włosy i po prostu zaczęłam ich "słuchać", i po dłuższym czasie już mniej-więcej wiem, co im służy a co nie. Wiem, na pewno, że lubią aloes i naturalną pielęgnację, ale nie każda domowej roboty maseczka im odpowiada. Nadal jeszcze szukam produktów idealnych, ale te, które już posiadam sprawują się nieźle. Zaczęłam też większą wagę przywiązywać do składów produktów - na moje szczęście nie musiałam się ich uczyć, ponieważ praktycznie podczas każdych zakupów towarzyszy mi mój ulubiony, prywatny chemik, który się na tych dziwnych nazwach zna najlepiej. Manią dbania o włosy zaraziłam moją przyjaciółkę, która wiedziała, że lubię naturalne produkty i kupiła mi fantastyczną odżywkę do włosów!
sobota, 31 maja 2014
Projekt DENKO #3
Majowe zużycia również nie powalają... To dlatego, że do jednorazowego zastosowania kosmetyku wystarczy mi naprawdę niewielka ilość, a w maju znowu przybyło mi sporo nowości. Muszę skończyć z kupowaniem kosmetyków przed zużyciem tych zalegających. Może w czerwcu pójdzie mi lepiej.
czwartek, 29 maja 2014
Perła i mięta
W zeszłym tygodniu skończyła się fantastyczna promocja w drogerii Hebe, podczas której można było kupić dwa lakiery Bell z serii Glam Wear za 6,98zł! Ja nabyłam 4 ciekawe kolory, których brakowało w moich zbiorach i dziś zaprezentuję jeden z nich - perłowo-srebrzystą biel. Miętę natomiast zdobyłam podczas wymiany na spotkaniu blogerek, o którym możecie przeczytać tu i jest to nic innego, jak piękny odcień Peppermint od Rimmel z serii SalonPro.
poniedziałek, 26 maja 2014
Majowe spotkanie blogerek w Czechowicach
24. maja o 15:00 w czechowickiej restauracji Zeppelin spotkało się 13 fantastycznych dziewczyn. Co je połączyło? Każda z nich prowadzi własnego bloga - większość z nich ma blogi kosmetyczne. Ja, z moim wcale-nie-imponującym stażem niecałych czterech miesięcy w blogosferze, z nadzieją w serduszku, napisałam do Gosi z bloga http://www.poradyherrbaty.blogspot.com/, która wraz z Anetą z bloga http://www.naszadrogado.pl/ zorganizowały całe przedsięwzięcie. Kiedy Gosia opublikowała post z listą zaproszonych na spotkanie blogerów i odnalazłam wśród nich swój adres, moja radość nie miała granic! Tak bardzo się cieszyłam, że poznam nowe osoby, z którymi dzielę zainteresowania i które są podobne do mnie, że nie mogłam się już doczekać.
Zobaczcie, jakie świetne blogi prowadzą obecne na spotkaniu dziewczyny:
Kiedy już wszystkie dziewczyny wróciły na miejsca ze swoimi łupami, przy fotelach na każdą z nas czekała długa, kolorowa chusta. No tak! Gosia pisała, żeby przywieźć ze sobą chusty, jednak ja nie posiadam takich akcesoriów, bo ich po prostu nie używam... ale od teraz chyba zacznę! Dominika pokazała nam świetny sposób nie tylko na fantastyczną, pin-up'ową fryzurkę, ale również na zakręcenie bardzo naturalnie wyglądających loków na chustę! Nigdy nie słyszałam o tym sposobie, ani tym bardziej nie widziałam efektów, ale kiedy Dominika wszystko zaprezentowała, byłam zachwycona! Wszystko wyglądało bardzo prosto, trwało kilka minut a wyszło bardzo efektownie i podobno jest trwałe. Zobaczcie, jak pięknie wyszło na naszych modelkach - jedna krótko- (Ania), druga długowłosa (Iza). Jeżeli jesteście ciekawi, jak dokładnie taką fryzurę się wykonuje, zajrzyjcie na bloga Dominiki (tu i tu).
Ok. 17:30 przybyła do nas kolejna niespodzianka - p. Monika Niemiec - brafitterka z salonu MiG w Katowicach. Przesympatyczna osoba z ogromną pasją i wiedzą oraz indywidualnym podejściem do każdej klientki. Chętnie odpowiadała na nasze pytania, dzieliła się ciekawostkami i obalała stanikowe mity. Taki teoretyczny wykład na temat poprawnego dobierania, zakładania i noszenia biustonosza przeżyłam już drugi raz (pierwszy raz w styczniu na spotkaniu Vintedzianek w Katowicach, o którym mogliście przeczytać tu), więc w końcu będę musiała wybrać się do salonu, żeby doświadczyć tego "na żywo". Tym bardziej, że p. Monika podarowała nam kupony uprawniające do 20zł zniżki na zakupy w jej salonie - aż żal nie skorzystać!
Przez cały czas trwania spotkania, Gosia z Anetą ciągle podtykały nam jakieś tajemnicze siateczki i torebeczki pod nos! Nie spodziewałam się aż tylu prezentów, bo spotkanie miało być czysto towarzyskie, "bezprezentowe", jedynie ze skromnym upominkiem i w szczytnym celu. Jednak Organizatorki zadbały o maksymalne umilenie naszego czasu i zdołały pozyskać wielu sponsorów na nasze spotkanie. Same też zorganizowały dla nas urocze drobiazgi - przypinka z imieniem jest przemiła pamiątką a kubek jest cudny (jak tylko zobaczyłam, że dziewczyny je rozdają, zapragnęłam właśnie tego wzoru, jaki dostałam)!
Spójrzcie tylko jak dużo firm zdecydowało się posłać nam cudowne prezenty! DZIĘĘ-KUU-JEE-MYY!
Jednak to spotkanie nie było takie zwykłe. Jego głównym celem było zebranie kredek, bloków rysunkowych i innych przyborów szkolnych dla dzieci, przebywających w Śląskim Centrum Chorób w Zabrzu. Patronat akcji charytatywnej objęła fundacja "Tak dla transplantacji". Udało się nam zebrać sporo prezentów dla dzieci. Wśród podarków znalazło się także kilka maskotek, które, mam nadzieję, umilą dzieciom pobyt w szpitalu oraz sprawią im choć trochę radości.
Dziewczyny! Dziękuję za cudowne spotkanie i fantastycznie spędzone popołudnie! Wróciłam bardzo szczęśliwa i bogatsza o kolejne pozytywne doświadczenia i dobre rady. Było mi bardzo miło wszystkie Was poznać i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Zobaczcie, jakie świetne blogi prowadzą obecne na spotkaniu dziewczyny:
Na spotkanie dotarłam razem z Kasią i Dominiką, które były tak kochane, że przyjechały po mnie do Chorzowa a później odwiozły z powrotem. Po przybyciu na miejsce zostałam miło przywitana przez Gosię i Anetę, które wręczyły mi śliczną przypinkę z moim imieniem i adresem bloga, oraz resztę już obecnych dziewczyn. Zajęłyśmy miejsca przy stole i rozpoczęłyśmy spotkanie od przedstawienia się (powiedziałyśmy też kilka słów o naszych blogach). Później czekał na nas słodki poczęstunek - zjadłyśmy pyszną szarlotkę z lodami, popijając ją mocną kawką. Najedzone i wesołe po krótkim plotkowaniu, ruszyłyśmy do stoliczka ustawionego na środku sali - tam można było upolować różne różności w ramach luźnej wymianki kosmetycznej na zasadzie "bierz, co chcesz". Każda z nas przywiozła ze sobą siatkę kosmetyków, których nie używa/nie pasują jej, żeby inne mogły je wypróbować. Ja przygotowałam od siebie siateczkę pełną drobiazgów (błyszczyki, lakiery, kredki do oczu, korektor, kremy, balsamy, maseczki) a zgarnęłam tylko kilka kosmetyków, które na pewno mi się przydadzą i z pewnością je zużyję. Zobaczcie, jaki miałyśmy wybór!
Ok. 17:30 przybyła do nas kolejna niespodzianka - p. Monika Niemiec - brafitterka z salonu MiG w Katowicach. Przesympatyczna osoba z ogromną pasją i wiedzą oraz indywidualnym podejściem do każdej klientki. Chętnie odpowiadała na nasze pytania, dzieliła się ciekawostkami i obalała stanikowe mity. Taki teoretyczny wykład na temat poprawnego dobierania, zakładania i noszenia biustonosza przeżyłam już drugi raz (pierwszy raz w styczniu na spotkaniu Vintedzianek w Katowicach, o którym mogliście przeczytać tu), więc w końcu będę musiała wybrać się do salonu, żeby doświadczyć tego "na żywo". Tym bardziej, że p. Monika podarowała nam kupony uprawniające do 20zł zniżki na zakupy w jej salonie - aż żal nie skorzystać!
Przez cały czas trwania spotkania, Gosia z Anetą ciągle podtykały nam jakieś tajemnicze siateczki i torebeczki pod nos! Nie spodziewałam się aż tylu prezentów, bo spotkanie miało być czysto towarzyskie, "bezprezentowe", jedynie ze skromnym upominkiem i w szczytnym celu. Jednak Organizatorki zadbały o maksymalne umilenie naszego czasu i zdołały pozyskać wielu sponsorów na nasze spotkanie. Same też zorganizowały dla nas urocze drobiazgi - przypinka z imieniem jest przemiła pamiątką a kubek jest cudny (jak tylko zobaczyłam, że dziewczyny je rozdają, zapragnęłam właśnie tego wzoru, jaki dostałam)!
Spójrzcie tylko jak dużo firm zdecydowało się posłać nam cudowne prezenty! DZIĘĘ-KUU-JEE-MYY!
Dziewczyny! Dziękuję za cudowne spotkanie i fantastycznie spędzone popołudnie! Wróciłam bardzo szczęśliwa i bogatsza o kolejne pozytywne doświadczenia i dobre rady. Było mi bardzo miło wszystkie Was poznać i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
środa, 21 maja 2014
Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany, czyli nowość od Sylveco
W zeszłym miesiącu firma Sylveco na swoim fan page na facebooku ogłosiła nabór na testerów ich nowego szamponu pszeniczno-owsianego. Zgłosiłam się w ostatniej chwili i... zostałam wybrana! Kontakt z firmą był bezproblemowy i już kilka dni później mogłam cieszyć się moim nowym nabytkiem. Jednak nie tylko szampon znalazł się w przysłanej przez firmę, dużej paczce. Oprócz dobrze zabezpieczonej butelki, w sygnowanym pudełeczku znalazłam cztery różne próbeczki oraz mnóstwo materiałów reklamowych, ulotek i ciekawy katalog ze spisem produktów Sylveco. Jeszcze tego samego dnia ochoczo zabrałam się za testowane tego specyfiku.
sobota, 17 maja 2014
Smell like...
...Margarita Time, Pineapple Cilantro, Sweet Apple, Cherry Vanilla or Wedding Day.
Te wszystkie cudowne zapachy wosków Yankee Candle zamówiłam sobie ostatnio w Zielonej Mydlarni i teraz nie mogę się zdecydować, który zapalić jako pierwszy. Żadnego z tych zapachów nigdy nie wąchałam, więc zaufałam intuicji i podczas wyboru byłam w stanie wyobrazić sobie każdy zapach, dzięki ich obszernym opisom na stronie dystrybutora i fantazyjnym nazwom. Zdecydowanie wszystkie równocześnie podbiły moje serce, są totalnie w moim stylu i wszystkie mi się podobają! Właściciele Mydlarni są tak mili, że już czekali na mnie z podpisaną paczuszką, w której spakowane były te cudeńka.
Te wszystkie cudowne zapachy wosków Yankee Candle zamówiłam sobie ostatnio w Zielonej Mydlarni i teraz nie mogę się zdecydować, który zapalić jako pierwszy. Żadnego z tych zapachów nigdy nie wąchałam, więc zaufałam intuicji i podczas wyboru byłam w stanie wyobrazić sobie każdy zapach, dzięki ich obszernym opisom na stronie dystrybutora i fantazyjnym nazwom. Zdecydowanie wszystkie równocześnie podbiły moje serce, są totalnie w moim stylu i wszystkie mi się podobają! Właściciele Mydlarni są tak mili, że już czekali na mnie z podpisaną paczuszką, w której spakowane były te cudeńka.
czwartek, 15 maja 2014
Złoty środek? | Eveline Cosmetics
Produkty wyszczuplające z linii Eveline Cosmetics od zawsze goszczą w mojej łazience. Najpierw podbierałam je mamie, później zaczęłam kupować własne. Najbardziej ulubiłam sobie dwa sera - chłodzące i rozgrzewające. Z regularnością stosowania balsamów jest u mnie różnie, dlatego też nigdy nie udało mi się zaobserwować pożądanych efektów i spełnienia obietnic producenta na własnym ciele, bo używałam tych produktów sporadycznie, nie codziennie, byle zużyć. Niedawno jednak zaopatrzyłam się w kolejny produkt Eveline. W drogerii SuperPharm trwała akurat promocja -30% na produkty wyszczuplające, a że przechodziłam obok to akurat zajrzałam (nie wiedząc o promocji). Balsamy, sera i peelingi stały na pierwszym regale i moją uwagę przykuły neonowopomarańczowe cenówki na opakowaniach. Z trudem powstrzymałam się, żeby nie zgarnąć do koszyka wszystkich tubek, ponieważ ceny były niesamowicie niskie, ale miałam w głowie te kilkanaście sztuk balsamów, które czekają domu na zużycie, więc powstrzymał nie tylko brak miejsca w mieszkaniu i zdrowy rozsądek. Kupiłam tylko jedną rzecz, której nigdy wcześniej nie miałam. Zdecydowałam się na złoty peeeling-masaż drenujący z kofeiną.
wtorek, 13 maja 2014
I have a crush on you! | Miss Sporty
Podczas ostatniego tygodnia promocji w Rossmannie kompletnie nie mogłam się zdecydować, jaki lakier kupić (byłam pewna tylko jednego - neonowożółtego piasku z nowej kolekcji Lovely). Przejrzałam wszystkie szafy, mając w głowie wszystkie kolory, rodzaje i marki, które już posiadam. Kiedy w jednej z drogerii (bo nie znalazłam jej we wszystkich) zauważyłam nową kolekcję zaproponowaną przez firmę Miss Sporty, postanowiłam dać jej drugą szansę (pamiętacie tego posta?). W kolekcji Crush On You firma zaproponowała trzy iskrzące kolory, spośród których wybrałam czarny lakier ze srebrnymi drobinkami nr 062. Jak się później okazało, jest to lakier o fakturze piasku - tym bardziej chciałam go wypróbować!
Lakier nie jest kruczoczarny z drobinkami, a raczej jest to bardzo ciemny odcień grafitu z milionem maleńkich płatków srebrnego brokatu, który rozświetla, rozjaśnia i bardzo ożywia ten kolor. Paznokcie wyglądają pięknie praktycznie w każdym świetle, ale szczególnie mocno migoczą w słońcu dzięki drobinkom zawartym w lakierze, bo on sam ma matowe wykończenie.
Aplikacja lakieru była bardzo łatwa i wygodna, dzięki szerokiemu, zaokrąglonemu pędzelkowi. Jego konsystencja jest bardzo dobra - nie za rzadka i nie za gęsta, ale na tyle odpowiednia, że lakier gładko i bezproblemowo można rozprowadzić na płytce paznokcia bez zalewania skórek. Pełne krycie uzyskałam przy użyciu dwóch cienkich warstw. Lakier nie smuży, nie tworzą się prześwity, nie zasycha w trakcie malowania - zobaczymy jak będzie się sprawował przy dłuższym stosowaniu. Jak każdy lakier piaskowy, z którym miałam do tej pory do czynienia, schnie bardzo szybko. Piaskowa faktura w ogóle nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu paznokci, ponieważ nie są to ogromne, chropowate drobiny a jedynie lekko szorstka powierzchnia, o którą nic się nie zaciąga. Ja lakier mam dopiero drugi dzień na paznokciach i jak na razie wciąż prezentuje się fantastycznie - nie ściera się, nie wygładza zbyt szybko, nie odpada i nie odpryskuje. Pewnie zmywanie będzie tragedią, ale w porównaniu z tyloma plusami, ten jeden minus mnie do niego nie zniechęca. Cena regularna lakieru to 8,49zł, ale na promocji zapłaciłam za niego niecałe 5zł.
Miss Sporty stanęło na wysokości zadania, proponując nową kolekcję - szkoda, że do wyboru mamy tylko trzy warianty kolorystyczne. Ten lakier totalnie mnie zauroczył i bardzo mi się podoba - jest efektowny, ładny i trwały. Co o nim sądzicie?
Lakier nie jest kruczoczarny z drobinkami, a raczej jest to bardzo ciemny odcień grafitu z milionem maleńkich płatków srebrnego brokatu, który rozświetla, rozjaśnia i bardzo ożywia ten kolor. Paznokcie wyglądają pięknie praktycznie w każdym świetle, ale szczególnie mocno migoczą w słońcu dzięki drobinkom zawartym w lakierze, bo on sam ma matowe wykończenie.
Aplikacja lakieru była bardzo łatwa i wygodna, dzięki szerokiemu, zaokrąglonemu pędzelkowi. Jego konsystencja jest bardzo dobra - nie za rzadka i nie za gęsta, ale na tyle odpowiednia, że lakier gładko i bezproblemowo można rozprowadzić na płytce paznokcia bez zalewania skórek. Pełne krycie uzyskałam przy użyciu dwóch cienkich warstw. Lakier nie smuży, nie tworzą się prześwity, nie zasycha w trakcie malowania - zobaczymy jak będzie się sprawował przy dłuższym stosowaniu. Jak każdy lakier piaskowy, z którym miałam do tej pory do czynienia, schnie bardzo szybko. Piaskowa faktura w ogóle nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu paznokci, ponieważ nie są to ogromne, chropowate drobiny a jedynie lekko szorstka powierzchnia, o którą nic się nie zaciąga. Ja lakier mam dopiero drugi dzień na paznokciach i jak na razie wciąż prezentuje się fantastycznie - nie ściera się, nie wygładza zbyt szybko, nie odpada i nie odpryskuje. Pewnie zmywanie będzie tragedią, ale w porównaniu z tyloma plusami, ten jeden minus mnie do niego nie zniechęca. Cena regularna lakieru to 8,49zł, ale na promocji zapłaciłam za niego niecałe 5zł.
Miss Sporty stanęło na wysokości zadania, proponując nową kolekcję - szkoda, że do wyboru mamy tylko trzy warianty kolorystyczne. Ten lakier totalnie mnie zauroczył i bardzo mi się podoba - jest efektowny, ładny i trwały. Co o nim sądzicie?
niedziela, 11 maja 2014
Łupy z promocji w Rossmannie -49%
Wszystkie znajome dziewczyny swoje zdobycze już opisały, więc najwyższy czas i na mnie. Zdecydowałam, że będzie to post zbiorczy ze wszystkimi kosmetykami, w jakie zaopatrzyłam się podczas trzech tygodni trwania promocji w drogerii Rossmann głównie ze względu na to, że wcale nie jest ich tak dużo. W tej edycji promocji starałam się kupować tylko to, co było mi potrzebne lub co wcześniej sobie upatrzyłam i chciałam mieć - a że taniej, to super.
piątek, 9 maja 2014
Idealne wiśniowe bordo | Rimmel
W tym poście wspominałam już, że nadal poszukuję swojego lakieru do paznokci w idealnym kolorze bordo. Dzięki fantastycznej wymianie, chyba udało mi się taki znaleźć - zostałam szczęśliwą posiadaczką lakieru Rimmel z kolekcji SalonPro nr 391 Celebrity Bash. Jest to mój pierwszy lakier od Rimmel (naprawdę nie wiem, jak to się stało!) a dużo dobrego o lakierach akurat z tej kolekcji słyszałam od Klaudii, która sama ma w swojej kolekcji już pięć kolorów.
Celebrity Bash to piękny, mocny, ciemny, bordowy kolor (jak soczysta wiśnia), o jakim marzyłam, choć w sztucznym, żółtym świetle lampy nie wydaje się taki ciemny - wygląda na bardziej krwisty. Lakier bardzo dobrze kryje już po pierwszej warstwie, ale dla uzyskania mocno nasyconego koloru (takiego, jaki widzimy w buteleczce), należy nałożyć dwie warstwy. Aplikację ułatwia dosyć duży i szeroki pędzelek maxi brush. Dla mnie, osoby, która ma stosunkowo duże paznokcie, jest to rewelacyjne rozwiązanie - lakier nakłada się bardzo szybko, wygodnie i dokładnie pokrywa on całą płytkę paznokcia dzięki dwom precyzyjnym ruchom. Żelowa, odpowiednio gęsta formuła lakieru daje efekt mocnego krycia i zapewnia naprawdę intensywny połysk. Producent zapewnia fantastyczną trwałość lakieru nawet do dziesięciu dni - ja mam go na paznokciach dopiero drugi dzień (użyłam bazy, dwóch warstw lakieru i top coatu) i jak na razie, nie pojawił się ani jeden odprysk, lakier się nie ściera, nie matowieje, nadal pięknie się błyszczy. Jedyne, co mi w nim troszkę przeszkadza, to nakrętka. Ogólny design buteleczki jest bardzo elegancki i naprawdę mi się podoba, ale momentami ta duża, szeroka nakrętka może być nieporęczna podczas aplikacji.
Co sądzicie o takim odważnym odcieniu? Według mnie, jest on baaardzo kobiecy i elegancki. Teraz szukam jeszcze ciemniejszego, nadal bordowego koloru, ale z domieszką brązu (taki sobie wymyśliłam). Możecie polecić coś takiego? Może załapię się jeszcze na trwającą do niedzieli promocję w Rossmannie. :)
Miałyście lub macie w swoich zbiorach lakiery Rimmel? Jak się sprawują u Was?
Celebrity Bash to piękny, mocny, ciemny, bordowy kolor (jak soczysta wiśnia), o jakim marzyłam, choć w sztucznym, żółtym świetle lampy nie wydaje się taki ciemny - wygląda na bardziej krwisty. Lakier bardzo dobrze kryje już po pierwszej warstwie, ale dla uzyskania mocno nasyconego koloru (takiego, jaki widzimy w buteleczce), należy nałożyć dwie warstwy. Aplikację ułatwia dosyć duży i szeroki pędzelek maxi brush. Dla mnie, osoby, która ma stosunkowo duże paznokcie, jest to rewelacyjne rozwiązanie - lakier nakłada się bardzo szybko, wygodnie i dokładnie pokrywa on całą płytkę paznokcia dzięki dwom precyzyjnym ruchom. Żelowa, odpowiednio gęsta formuła lakieru daje efekt mocnego krycia i zapewnia naprawdę intensywny połysk. Producent zapewnia fantastyczną trwałość lakieru nawet do dziesięciu dni - ja mam go na paznokciach dopiero drugi dzień (użyłam bazy, dwóch warstw lakieru i top coatu) i jak na razie, nie pojawił się ani jeden odprysk, lakier się nie ściera, nie matowieje, nadal pięknie się błyszczy. Jedyne, co mi w nim troszkę przeszkadza, to nakrętka. Ogólny design buteleczki jest bardzo elegancki i naprawdę mi się podoba, ale momentami ta duża, szeroka nakrętka może być nieporęczna podczas aplikacji.
Co sądzicie o takim odważnym odcieniu? Według mnie, jest on baaardzo kobiecy i elegancki. Teraz szukam jeszcze ciemniejszego, nadal bordowego koloru, ale z domieszką brązu (taki sobie wymyśliłam). Możecie polecić coś takiego? Może załapię się jeszcze na trwającą do niedzieli promocję w Rossmannie. :)
Miałyście lub macie w swoich zbiorach lakiery Rimmel? Jak się sprawują u Was?
środa, 7 maja 2014
Pomadka z peelingiem | Sylveco | Zielona Mydlarnia
Dawno już nie miałam tak fantastycznego kosmetyku w swoich zbiorach! O odżywczej pomadce z peelingiem pierwszy raz przeczytałam na oficjalnym fan page firmy Sylveco na facebooku. Dziewczyny (i nie tylko!) w komentarzach pod zdjęciem z nowością bardzo ją zachwalały, więc i ja jej zapragnęłam. Od jakiegoś czasu bacznie śledzę także profil Zielonej Mydlarni na facebooku - nowego sklepu z kosmetykami naturalnymi w Katowicach. Kiedy ponad tydzień temu, zamieścili na stronie informację, że pomadka jest u nich dostępna, przy najbliższej okazji (która nadarzyła się wczoraj), czym prędzej po nią pognałam.
poniedziałek, 5 maja 2014
What's with the cattitude? Czyli niebieskości od OPI
O marce OPI usłyszałam dawno temu. Świetna jakość, wysoka jakość, ogromny wybór pięknych i oryginalnych kolorów kolory, duża pojemność i jeszcze wyższa cena. Odkąd zaczęłam lepiej dbać o paznokcie, zapragnęłam wejść w posiadanie choć jednego lakieru tej amerykańskiej firmy. Swój egzemplarz kupiłam po okazyjnej cenie na vinted.pl od dziewczyny, która zarzekała się, że lakier jest nowy, nieotwierany... Niestety okazało się, że otworzyć go był w stanie dopiero mój Narzeczony, ponieważ zakrętka była przyklejona do buteleczki przez zaschnięty lakier. Szkoda, bo chyba przez to, że był otwarty (nie wiem, jak dawno), miałam sporo problemów z jego aplikacją, mimo że nie została przekroczona data ważności.
Na szczęście lakier się nie rozwarstwia, jest dosyć trwały (wytrzymał u mnie 3 dni bez szwanku), nie schodzi płatami z paznokcia. Mój kolor to What's with the cattitude? - błękitno-turkusowy odcień, który w różnym świetle wygląda inaczej, rekompensuje wszystkie cierpienia. Długo szukałam takiego odcienia niebieskiego - jest bardzo żywy, mocny i wyraźny, czysty, lśniący, bez żadnych mieniących się drobinek.
Jego jedynym minusem jest trudna aplikacja - lakier okropnie smuży, zostawia dużo prześwitów przy nakładaniu pierwszych dwóch warstw i naprawdę długo wysycha.
Czy macie w swoich kosmetyczkach choć jeden lakier od OPI? Jak się sprawdzają u Was?
Subskrybuj:
Posty (Atom)