sobota, 7 czerwca 2014

Black & White | Inglot

W swojej kolekcji lakierów do paznokci mam prawie wszystkie podstawowe kolory i różne ich odcienie, ale jakiś czas temu zorientowałam się, że brakuje mi tych najbardziej podstawowych, uniwersalnych i ponadczasowych - bieli i czerni! Poszukiwania zaczęłam od przejrzenia mojego ulubionego portalu wymiankowego i tak, w ramach wymiany, stałam się posiadaczką nowych lakierów z Inglot nr 038 i 953.






Nr 953 to klasyczna, elegancka, najczarniejsza czerń. Lakier ma piękne, kremowe wykończenie, ale akurat tego dnia zależało mi lśniących paznociach, dlatego musiałam wspomóc się nabłyszczającym top coatem, żeby wydobyć z niego jeszcze bardziej intesywny kolor i blask. Niestety sama aplikacja nie jest zbyt łatwa. Przyzwyczaiłam się do dużych, szerokich pędzelków, na które teraz coraz częściej decydują się producenci, więc ten w lakierze Inglot troszkę mnie zaskoczył i zmartwił jednocześnie. Przez to długie, cieniutkie i bardzo mięciutkie maleństwo aplikacja zajęła mi dłuższą chwilę, bo na początku w ogóle nie czułam go na paznokciu! Jednak mimo trudnego pędzelka i wydłużonego czasu nakładania lakieru na paznokieć (potrzebowałam aż pięciu pociągnieć do dokładnego pokrycia płytki), lakier nie zasychał i nie smużył, dzięki czemu wyglądał przyzwoicie już po nałożeniu jednaj warstwy (jednak dla lepszego efektu zawsze nakładam co najmniej dwie warstwy).

Białego lakieru używałam już wczesniej, dlatego do jego aplikacji zdołałam już przywyknąć. Ma troszkę twardszy pędzelek, który w tym przypadku, w połączeniu z dosyć rzadkim, mocno napigmentowanym lakierem bardziej utrudnia niż ułatwia aplikację. Niestety lakier mocno smuży podczas nakładania na paznokieć - aplikacja musi być wykonana szybko i precyzyjnie, żeby przy drugiej warstwie można było tylko poprawić i zamalować smugi i ślady zostawione przez pędzelek. Mimo to, po nałożeniu dwóch warstw, lakier ma bardzo dobre krycie i kremowo-matowe wykończenie, więc idealnie nadaje się do wykonania francuskiego manicure.






W sumie z obu lakierów jestem zadowolona. Mimo, że pędzelki są małe i mają włoski różnej grubości, są równo ścięte i dobrze się nimi operuje głównie przy skórkach. Mam nadzieję, że z czasem się do nich przyzwyczaję i aplikacja lakieru pójdzie mi sprawniej. Na pewno przypadną do gustu tym z Was, które mają małą płytkę paznokcia. Lakiery od Inglot mają naprawdę świetną trwałość - przy intensywnym użytkowaniu paznokci (częste mycie rąk, mycie naczyń, sprzątanie), trzymały się idealnie przez cztery dni bez żadnego odprysku i konieczności poprawiania oraz nie zmatowiały zbyt szybko (choć to też pewnie zasługa top coatu). Nie jestem w stanie obiektywie ocenić czasu ich schnięcia, ponieważ akurat przy wykonywaniu tego manicure użyłam wspomagacza w postaci wkraplacza z Essence, dzięki któremu lakiery wyschnęły w ciągu paru minut. Moja skromna kolakcja lakierów Inglot na pewno się powiększy, więc może jesteście w stanie polecić mi jakiś fajny, wakacyjny kolor?

Do wykonania tego manicure użyłam także lakieru od Miss Sporty z kolekcji Crush On You, o którym pisałam tutaj.

Jak Wam się podoba takie połączenie kolorów?

10 komentarzy:

  1. Brokat idealny dla mnie,bo za bielą i czernią nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale ładnie wyglądają :) Muszę zaopatrzyć się w biały lakier :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Naprawdę często się przydaje na różne okazje. ;)

      Usuń
  3. Chyba muszę zaopatrzyć się w klasyczną czerń ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne połączenie! Muszę odgapić ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam czarne paznokcie! :) Do tego lubię też lakiery Inglot i Miss Sporty, ten brokacik wygląda mega :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybym ja miała taką ładną płytkę paznokcia też szalałabym z kolorami :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię połączenie bieli z czernią, aczkolwiek ostatnio na moich paznokciach ciągle gości sama biel. ;)

    OdpowiedzUsuń