wtorek, 3 czerwca 2014

Wiśniowo-migdałowe odżywienie | Love Peace and the Planet

Jak jeszcze pewnie nie wiecie, od ponad roku uwielbiam dbać o swoje włosy. Wcześniej traktowałam je "po macoszemu", starałam się nie zwracać na nie większej uwagi, bo doprowadzały mnie do szału tym, że były jednocześnie sianowate i przetłuszczające się, nie układały się tak, jak chciałam i wolno rosły (w sumie do tej pory im to zostało). Pewnego dnia jednak, jedna z koleżanek na uczelni poleciła mi bloga Anwen i... przepadłam. Na początku chciałam wypróbować wszystkiego - każdego poleconego szamponu, odżywki, wcierki i suplementu. Oczywiście nic dobrego z tego nie wynikło i troszkę się zniechęciłam. Z czasem zaczęłam bardziej świadomie dobierać kosmetyki, uważniej obserwowałam moje włosy i po prostu zaczęłam ich "słuchać", i po dłuższym czasie już mniej-więcej wiem, co im służy a co nie. Wiem, na pewno, że lubią aloes i naturalną pielęgnację, ale nie każda domowej roboty maseczka im odpowiada. Nadal jeszcze szukam produktów idealnych, ale te, które już posiadam sprawują się nieźle. Zaczęłam też większą wagę przywiązywać do składów produktów - na moje szczęście nie musiałam się ich uczyć, ponieważ praktycznie podczas każdych zakupów towarzyszy mi mój ulubiony, prywatny chemik, który się na tych dziwnych nazwach zna najlepiej. Manią dbania o włosy zaraziłam moją przyjaciółkę, która wiedziała, że lubię naturalne produkty i kupiła mi fantastyczną odżywkę do włosów!



Odżywka "Let it be" od Love Peace and the Planet gości w mojej łazience od września zeszłego roku. Ma bardzo bogaty, roślinny skład - aż 88% jej zawartości to składniki pochodzenia organicznego, a na pierwszym miejscu składu znajduje się sok z liści aloesu. Oprócz tego znajdziemy w niej: masło shea, mnóstwo olei (m.in. ze słodkich migdałów, z bergamotki, grejpfrutowy, rozmarynowy, z oliwek, ze słonecznika, jojoba), ekstraktów roślinnych (z rumianku, hibiskusa, pieczarki (!!!) i chrzanu (!!!)) oraz proteiny pszenicy i ryżu. Nie zawiera za to żadnych parabenów, sztucznych barwników i syntetycznych substancji zapachowych. Jest to odżywka bez spłukiwania, więc ma bardzo lekką, lejącą konsystencję, która jednak jest na tyle zwarta, że nie spływa z dłoni podzas nakładania jej na włosy. Szybko wchłania się we włosy, nie oblepia ich, a natychmiastowo zmiękcza i odżywia. Ta lekka formuła nie obciąża włosów i znacznie ułatwia ich rozczesywanie, dzięki czemu nie zbijają się w strąki i równo schną. Po wyschnięciu włosy są lekkie, sypkie, miękkie, błyszczące i lepiej się układają. Po tak częstym używaniu tej odżywki zauważyłam lekkie, delikatne i naturalnie jaśniejsze refleksy we włosach - to pewnie za sprawą obecności rumianku dosyć wysoko w składzie.



Dzięki specyficznej konsystencji odżywka jest bardzo wydajna, bo już niewielka ilość wystarcza do dokładnego i równomiernego pokrycia całych włosów. Używam jej praktycznie po każdym myciu od ponad pół roku i nadal mam do zużycia jeszcze pół buteleczki (a jej pojemność wyjściowa to 250ml). Na to niewielkie zużycie ma również wpływ wygodne zamknięcie buteleczki, dzięki któremu wręcz nie można wylać zbyt dużej ilości produktu. Oprócz świetnego działania i efektów osiągniętych dzięki niej na moich włosach, podoba mi się także jej słodki, wiśniowo-migdałowy zapach, który niestety nie jest zbyt trwały, ponieważ mocno wyczuwalny jest tylko podczas aplikacji a później jakoś ulatnia się z czuprynki.

Ja tę odżywkę naprawdę bardzo polubiłam i jest to jedyny taki produkt do włosów, któremu jestem wierna tak długo, bo moje włosy nadal dobrze na niego reagują i nie zdołały się "uodpornić". Działa rewelacyjnie, ma świetny skład a do jej zakupu zachęca także ekologiczna ideologia TIGI. Jej jedynym minusem jest słaba dostępność i wysoka cena (ok. 50zł, ale podobno w TK Maxx można ją dostać za niecałe 20zł).

Co o niej myślicie? Miałycie? Używałyście?

p.s. Dajcie znać w komentarzach, czy chciałybyście dowiedzieć się czegoś więcej na temat pielęgnacji moich włosów. :)

13 komentarzy:

  1. Kurcze, wydaje się być chodzącym cudem. Jak będę miała okazję skoczyć do TK Maxxa, to poszukam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje oczekiwania spełniła w 100%. :) Na początku nie byłam aż tak zadowolona, bo po prostu nakładałam tej odżywki za mało, ale teraz ją ubóstwiam. :)
      Spróbuj też poszukać na allegro, bo czasami się tam zdarzają. ;)

      Usuń
  2. O. Ja też bym się na nią skusiła, ze względu na aloes i rumianek w składzie;) Przekonałam się już do odżywek bez spłukiwania, więc nic tylko poszukać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam nigdy styczności z tą firmą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jedyny produkt jaki od nich mam. :) Chętnie bym przetestowała więcehj, ale nawet nie wiem o ich istnieniu. :P

      Usuń
  4. Zawsze chciałam wypróbować kosmetyki dostępne w TK maxx, teraz już na pewno to zrobię, widzę, że można znaleźć całkiem fajne produkty :)


    Zapraszam do siebie :)
    http://www.hushaaabye.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje włosy uwielbiają silikony i sztuczne składniki, po naturalnych wyglądają jak kopka siana. Poza tym mało co im szkodzi, podobnie jak cerze. Obecnie czekają na mnie kosmetyki z Sylveco, zobaczymy jak się spiszą. Tej marki niestety nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo to się masz dobrze, Kasiu. ;)
      Miłego testowania produktów Sylveco życzę. :*

      Usuń
  6. Muszę koniecznie wypróbować tą odżywkę :) Cena trochę wysoka , ale jeśli znajdę ją w TK Maxx za 20 zł to nie będę się nawet zastanawiać :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy raz spotykam się z tą firmą, ale zaciekawiłaś mnie tą odżywką :) Może jak wybiorę się do TK Maxx to się za nią rozejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto też przejrzeć allegro, bo czasami się tam pojawiają u sprzadawców, którzy mają w swoich ofertach tanie kosmetyki ze starszych kolekcji. :)

      Usuń