sobota, 31 maja 2014

Projekt DENKO #3

Majowe zużycia również nie powalają... To dlatego, że do jednorazowego zastosowania kosmetyku wystarczy mi naprawdę niewielka ilość, a w maju znowu przybyło mi sporo nowości. Muszę skończyć z kupowaniem kosmetyków przed zużyciem tych zalegających. Może w czerwcu pójdzie mi lepiej.



czwartek, 29 maja 2014

Perła i mięta

W zeszłym tygodniu skończyła się fantastyczna promocja w drogerii Hebe, podczas której można było kupić dwa lakiery Bell z serii Glam Wear za 6,98zł! Ja nabyłam 4 ciekawe kolory, których brakowało w moich zbiorach i dziś zaprezentuję jeden z nich - perłowo-srebrzystą biel. Miętę natomiast zdobyłam podczas wymiany na spotkaniu blogerek, o którym możecie przeczytać tu i jest to nic innego, jak piękny odcień Peppermint od Rimmel z serii SalonPro.



poniedziałek, 26 maja 2014

Majowe spotkanie blogerek w Czechowicach

24. maja o 15:00 w czechowickiej restauracji Zeppelin spotkało się 13 fantastycznych dziewczyn. Co je połączyło? Każda z nich prowadzi własnego bloga - większość z nich ma blogi kosmetyczne. Ja, z moim wcale-nie-imponującym stażem niecałych czterech miesięcy w blogosferze, z nadzieją w serduszku, napisałam do Gosi z bloga http://www.poradyherrbaty.blogspot.com/, która wraz z Anetą z bloga http://www.naszadrogado.pl/ zorganizowały całe przedsięwzięcie. Kiedy Gosia opublikowała post z listą zaproszonych na spotkanie blogerów i odnalazłam wśród nich swój adres, moja radość nie miała granic! Tak bardzo się cieszyłam, że poznam nowe osoby, z którymi dzielę zainteresowania i które są podobne do mnie, że nie mogłam się już doczekać.
Zobaczcie, jakie świetne blogi prowadzą obecne na spotkaniu dziewczyny:

Na spotkanie dotarłam razem z Kasią i Dominiką, które były tak kochane, że przyjechały po mnie do Chorzowa a później odwiozły z powrotem. Po przybyciu na miejsce zostałam miło przywitana przez Gosię i Anetę, które wręczyły mi śliczną przypinkę z moim imieniem i adresem bloga, oraz resztę już obecnych dziewczyn. Zajęłyśmy miejsca przy stole i rozpoczęłyśmy spotkanie od przedstawienia się (powiedziałyśmy też kilka słów o naszych blogach). Później czekał na nas słodki poczęstunek - zjadłyśmy pyszną szarlotkę z lodami, popijając ją mocną kawką. Najedzone i wesołe po krótkim plotkowaniu, ruszyłyśmy do stoliczka ustawionego na środku sali - tam można było upolować różne różności w ramach luźnej wymianki kosmetycznej na zasadzie "bierz, co chcesz". Każda z nas przywiozła ze sobą siatkę kosmetyków, których nie używa/nie pasują jej, żeby inne mogły je wypróbować. Ja przygotowałam od siebie siateczkę pełną drobiazgów (błyszczyki, lakiery, kredki do oczu, korektor, kremy, balsamy, maseczki) a zgarnęłam tylko kilka kosmetyków, które na pewno mi się przydadzą i z pewnością je zużyję. Zobaczcie, jaki miałyśmy wybór!



Kiedy już wszystkie dziewczyny wróciły na miejsca ze swoimi łupami, przy fotelach na każdą z nas czekała długa, kolorowa chusta. No tak! Gosia pisała, żeby przywieźć ze sobą chusty, jednak ja nie posiadam takich akcesoriów, bo ich po prostu nie używam... ale od teraz chyba zacznę! Dominika pokazała nam świetny sposób nie tylko na fantastyczną, pin-up'ową fryzurkę, ale również na zakręcenie bardzo naturalnie wyglądających loków na chustę! Nigdy nie słyszałam o tym sposobie, ani tym bardziej nie widziałam efektów, ale kiedy Dominika wszystko zaprezentowała, byłam zachwycona! Wszystko wyglądało bardzo prosto, trwało kilka minut a wyszło bardzo efektownie i podobno jest trwałe. Zobaczcie, jak pięknie wyszło na naszych modelkach - jedna krótko- (Ania), druga długowłosa (Iza). Jeżeli jesteście ciekawi, jak dokładnie taką fryzurę się wykonuje, zajrzyjcie na bloga Dominiki (tu i tu).




Ok. 17:30 przybyła do nas kolejna niespodzianka - p. Monika Niemiec - brafitterka z salonu MiG w Katowicach. Przesympatyczna osoba z ogromną pasją i wiedzą oraz indywidualnym podejściem do każdej klientki. Chętnie odpowiadała na nasze pytania, dzieliła się ciekawostkami i obalała stanikowe mity. Taki teoretyczny wykład na temat poprawnego dobierania, zakładania i noszenia biustonosza przeżyłam już drugi raz (pierwszy raz w styczniu na spotkaniu Vintedzianek w Katowicach, o którym mogliście przeczytać tu), więc w końcu będę musiała wybrać się do salonu, żeby doświadczyć tego "na żywo". Tym bardziej, że p. Monika podarowała nam kupony uprawniające do 20zł zniżki na zakupy w jej salonie - aż żal nie skorzystać!


Przez cały czas trwania spotkania, Gosia z Anetą ciągle podtykały nam jakieś tajemnicze siateczki i torebeczki pod nos! Nie spodziewałam się aż tylu prezentów, bo spotkanie miało być czysto towarzyskie, "bezprezentowe", jedynie ze skromnym upominkiem i w szczytnym celu. Jednak Organizatorki zadbały o maksymalne umilenie naszego czasu i zdołały pozyskać wielu sponsorów na nasze spotkanie. Same też zorganizowały dla nas urocze drobiazgi - przypinka z imieniem jest przemiła pamiątką a kubek jest cudny (jak tylko zobaczyłam, że dziewczyny je rozdają, zapragnęłam właśnie tego wzoru, jaki dostałam)!


Spójrzcie tylko jak dużo firm zdecydowało się posłać nam cudowne prezenty! DZIĘĘ-KUU-JEE-MYY!







Jednak to spotkanie nie było takie zwykłe. Jego głównym celem było zebranie kredek, bloków rysunkowych i innych przyborów szkolnych dla dzieci, przebywających w Śląskim Centrum Chorób w Zabrzu. Patronat akcji charytatywnej objęła fundacja "Tak dla transplantacji". Udało się nam zebrać sporo prezentów dla dzieci. Wśród podarków znalazło się także kilka maskotek, które, mam nadzieję, umilą dzieciom pobyt w szpitalu oraz sprawią im choć trochę radości.



Dziewczyny! Dziękuję za cudowne spotkanie i fantastycznie spędzone popołudnie! Wróciłam bardzo szczęśliwa i bogatsza o kolejne pozytywne doświadczenia i dobre rady. Było mi bardzo miło wszystkie Was poznać i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

środa, 21 maja 2014

Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany, czyli nowość od Sylveco

W zeszłym miesiącu firma Sylveco na swoim fan page na facebooku ogłosiła nabór na testerów ich nowego szamponu pszeniczno-owsianego. Zgłosiłam się w ostatniej chwili i... zostałam wybrana! Kontakt z firmą był bezproblemowy i już kilka dni później mogłam cieszyć się moim nowym nabytkiem. Jednak nie tylko szampon znalazł się w przysłanej przez firmę, dużej paczce. Oprócz dobrze zabezpieczonej butelki, w sygnowanym pudełeczku znalazłam cztery różne próbeczki oraz mnóstwo materiałów reklamowych, ulotek i ciekawy katalog ze spisem produktów Sylveco. Jeszcze tego samego dnia ochoczo zabrałam się za testowane tego specyfiku.



sobota, 17 maja 2014

Smell like...

...Margarita Time, Pineapple Cilantro, Sweet Apple, Cherry Vanilla or Wedding Day.
Te wszystkie cudowne zapachy wosków Yankee Candle zamówiłam sobie ostatnio w Zielonej Mydlarni i teraz nie mogę się zdecydować, który zapalić jako pierwszy. Żadnego z tych zapachów nigdy nie wąchałam, więc zaufałam intuicji i podczas wyboru byłam w stanie wyobrazić sobie każdy zapach, dzięki ich obszernym opisom na stronie dystrybutora i fantazyjnym nazwom. Zdecydowanie wszystkie równocześnie podbiły moje serce, są totalnie w moim stylu i wszystkie mi się podobają! Właściciele Mydlarni są tak mili, że już czekali na mnie z podpisaną paczuszką, w której spakowane były te cudeńka.


czwartek, 15 maja 2014

Złoty środek? | Eveline Cosmetics

Produkty wyszczuplające z linii Eveline Cosmetics od zawsze goszczą w mojej łazience. Najpierw podbierałam je mamie, później zaczęłam kupować własne. Najbardziej ulubiłam sobie dwa sera - chłodzące i rozgrzewające. Z regularnością stosowania balsamów jest u mnie różnie, dlatego też nigdy nie udało mi się zaobserwować pożądanych efektów i spełnienia obietnic producenta na własnym ciele, bo używałam tych produktów sporadycznie, nie codziennie, byle zużyć. Niedawno jednak zaopatrzyłam się w kolejny produkt Eveline. W drogerii SuperPharm trwała akurat promocja -30% na produkty wyszczuplające, a że przechodziłam obok to akurat zajrzałam (nie wiedząc o promocji). Balsamy, sera i peelingi stały na pierwszym regale i moją uwagę przykuły neonowopomarańczowe cenówki na opakowaniach. Z trudem powstrzymałam się, żeby nie zgarnąć do koszyka wszystkich tubek, ponieważ ceny były niesamowicie niskie, ale miałam w głowie te kilkanaście sztuk balsamów, które czekają  domu na zużycie, więc powstrzymał nie tylko brak miejsca w mieszkaniu i zdrowy rozsądek. Kupiłam tylko jedną rzecz, której nigdy wcześniej nie miałam. Zdecydowałam się na złoty peeeling-masaż drenujący z kofeiną.



wtorek, 13 maja 2014

I have a crush on you! | Miss Sporty

Podczas ostatniego tygodnia promocji w Rossmannie kompletnie nie mogłam się zdecydować, jaki lakier kupić (byłam pewna tylko jednego - neonowożółtego piasku z nowej kolekcji Lovely). Przejrzałam wszystkie szafy, mając w głowie wszystkie kolory, rodzaje i marki, które już posiadam. Kiedy w jednej z drogerii (bo nie znalazłam jej we wszystkich) zauważyłam nową kolekcję zaproponowaną przez firmę Miss Sporty, postanowiłam dać jej drugą szansę (pamiętacie tego posta?). W kolekcji Crush On You firma zaproponowała trzy iskrzące kolory, spośród których wybrałam czarny lakier ze srebrnymi drobinkami nr 062. Jak się później okazało, jest to lakier o fakturze piasku - tym bardziej chciałam go wypróbować!
Lakier nie jest kruczoczarny z drobinkami, a raczej jest to bardzo ciemny odcień grafitu z milionem maleńkich płatków srebrnego brokatu, który rozświetla, rozjaśnia i bardzo ożywia ten kolor. Paznokcie wyglądają pięknie praktycznie w każdym świetle, ale szczególnie mocno migoczą w słońcu dzięki drobinkom zawartym w lakierze, bo on sam ma matowe wykończenie.


Aplikacja lakieru była bardzo łatwa i wygodna, dzięki szerokiemu, zaokrąglonemu pędzelkowi. Jego konsystencja jest bardzo dobra - nie za rzadka i nie za gęsta, ale na tyle odpowiednia, że lakier gładko i bezproblemowo można rozprowadzić na płytce paznokcia bez zalewania skórek. Pełne krycie uzyskałam przy użyciu dwóch cienkich warstw. Lakier nie smuży, nie tworzą się prześwity, nie zasycha w trakcie malowania - zobaczymy jak będzie się sprawował przy dłuższym stosowaniu. Jak każdy lakier piaskowy, z którym miałam do tej pory do czynienia, schnie bardzo szybko. Piaskowa faktura w ogóle nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu paznokci, ponieważ nie są to ogromne, chropowate drobiny a jedynie lekko szorstka powierzchnia, o którą nic się nie zaciąga. Ja lakier mam dopiero drugi dzień na paznokciach i jak na razie wciąż prezentuje się fantastycznie - nie ściera się, nie wygładza zbyt szybko, nie odpada i nie odpryskuje. Pewnie zmywanie będzie tragedią, ale w porównaniu z tyloma plusami, ten jeden minus mnie do niego nie zniechęca. Cena regularna lakieru to 8,49zł, ale na promocji zapłaciłam za niego niecałe 5zł.





Miss Sporty stanęło na wysokości zadania, proponując nową kolekcję - szkoda, że do wyboru mamy tylko trzy warianty kolorystyczne. Ten lakier totalnie mnie zauroczył i bardzo mi się podoba - jest efektowny, ładny i trwały. Co o nim sądzicie?

niedziela, 11 maja 2014

Łupy z promocji w Rossmannie -49%

Wszystkie znajome dziewczyny swoje zdobycze już opisały, więc najwyższy czas i na mnie. Zdecydowałam, że będzie to post zbiorczy ze wszystkimi kosmetykami, w jakie zaopatrzyłam się podczas trzech tygodni trwania promocji w drogerii Rossmann głównie ze względu na to, że wcale nie jest ich tak dużo. W tej edycji promocji starałam się kupować tylko to, co było mi potrzebne lub co wcześniej sobie upatrzyłam i chciałam mieć - a że taniej, to super.


piątek, 9 maja 2014

Idealne wiśniowe bordo | Rimmel

tym poście wspominałam już, że nadal poszukuję swojego lakieru do paznokci w idealnym kolorze bordo. Dzięki fantastycznej wymianie, chyba udało mi się taki znaleźć - zostałam szczęśliwą posiadaczką lakieru Rimmel z kolekcji SalonPro nr 391 Celebrity Bash. Jest to mój pierwszy lakier od Rimmel (naprawdę nie wiem, jak to się stało!) a dużo dobrego o lakierach akurat z tej kolekcji słyszałam od Klaudii, która sama ma w swojej kolekcji już pięć kolorów.

Celebrity Bash to piękny, mocny, ciemny, bordowy kolor (jak soczysta wiśnia), o jakim marzyłam, choć w sztucznym, żółtym świetle lampy nie wydaje się taki ciemny - wygląda na bardziej krwisty. Lakier bardzo dobrze kryje już po pierwszej warstwie, ale dla uzyskania mocno nasyconego koloru (takiego, jaki widzimy w buteleczce), należy nałożyć dwie warstwy. Aplikację ułatwia dosyć duży i szeroki pędzelek maxi brush. Dla mnie, osoby, która ma stosunkowo duże paznokcie, jest to rewelacyjne rozwiązanie - lakier nakłada się bardzo szybko, wygodnie i dokładnie pokrywa on całą płytkę paznokcia dzięki dwom precyzyjnym ruchom. Żelowa, odpowiednio gęsta  formuła lakieru daje efekt mocnego krycia i zapewnia naprawdę intensywny połysk. Producent zapewnia fantastyczną trwałość lakieru nawet do dziesięciu dni - ja mam go na paznokciach dopiero drugi dzień (użyłam bazy, dwóch warstw lakieru i top coatu) i jak na razie, nie pojawił się ani jeden odprysk, lakier się nie ściera, nie matowieje, nadal pięknie się błyszczy. Jedyne, co mi w nim troszkę przeszkadza, to nakrętka. Ogólny design buteleczki jest bardzo elegancki i naprawdę mi się podoba, ale momentami ta duża, szeroka nakrętka może być nieporęczna podczas aplikacji.








Co sądzicie o takim odważnym odcieniu? Według mnie, jest on baaardzo kobiecy i elegancki. Teraz szukam jeszcze ciemniejszego, nadal bordowego koloru, ale z domieszką brązu (taki sobie wymyśliłam). Możecie polecić coś takiego? Może załapię się jeszcze na trwającą do niedzieli promocję w Rossmannie. :)
Miałyście lub macie w swoich zbiorach lakiery Rimmel? Jak się sprawują u Was?

środa, 7 maja 2014

Pomadka z peelingiem | Sylveco | Zielona Mydlarnia

Dawno już nie miałam tak fantastycznego kosmetyku w swoich zbiorach! O odżywczej pomadce z peelingiem pierwszy raz przeczytałam na oficjalnym fan page firmy Sylveco na facebooku. Dziewczyny (i nie tylko!) w komentarzach pod zdjęciem z nowością bardzo ją zachwalały, więc i ja jej zapragnęłam. Od jakiegoś czasu bacznie śledzę także profil Zielonej Mydlarni na facebooku - nowego sklepu z kosmetykami naturalnymi w Katowicach. Kiedy ponad tydzień temu, zamieścili na stronie informację, że pomadka jest u nich dostępna, przy najbliższej okazji (która nadarzyła się wczoraj), czym prędzej po nią pognałam.



poniedziałek, 5 maja 2014

What's with the cattitude? Czyli niebieskości od OPI

O marce OPI usłyszałam dawno temu. Świetna jakość, wysoka jakość, ogromny wybór pięknych i oryginalnych kolorów kolory, duża pojemność i jeszcze wyższa cena. Odkąd zaczęłam lepiej dbać o paznokcie, zapragnęłam wejść w posiadanie choć jednego lakieru tej amerykańskiej firmy. Swój egzemplarz kupiłam po okazyjnej cenie na vinted.pl od dziewczyny, która zarzekała się, że lakier jest nowy, nieotwierany... Niestety okazało się, że otworzyć go był w stanie dopiero mój Narzeczony, ponieważ zakrętka była przyklejona do buteleczki przez zaschnięty lakier. Szkoda, bo chyba przez to, że był otwarty (nie wiem, jak dawno), miałam sporo problemów z jego aplikacją, mimo że nie została przekroczona data ważności.

Na szczęście lakier się nie rozwarstwia, jest dosyć trwały (wytrzymał u mnie 3 dni bez szwanku), nie schodzi płatami z paznokcia. Mój kolor to What's with the cattitude? - błękitno-turkusowy odcień, który w różnym świetle wygląda inaczej, rekompensuje wszystkie cierpienia. Długo szukałam takiego odcienia niebieskiego - jest bardzo żywy, mocny i wyraźny, czysty, lśniący, bez żadnych mieniących się drobinek.
Jego jedynym minusem jest trudna aplikacja - lakier okropnie smuży, zostawia dużo prześwitów przy nakładaniu pierwszych dwóch warstw i naprawdę długo wysycha.

Czy macie w swoich kosmetyczkach choć jeden lakier od OPI? Jak się sprawdzają u Was?









czwartek, 1 maja 2014

Projekt DENKO #2

W kwietniu nie udało mi się zużyć aż tak pokaźnej liczby kosmetyków jak w marcu głównie dlatego, że w tym miesiącu przybyło mi sporo kosmetycznych nowości, które dopiero zaczynam używać.
W kwietniu dno osiągnęły: