Do prowadzenia bloga zbierałam się cały rok. W zeszłym roku, w lutym narodził się w mojej głowie pomysł na bloga, w którym mój K. mnie wspieraj i dopingował mi. Wymyśliliśmy adres, przemyślałam tematykę, założyłam konto. I już. To by było na tyle, jeżeli chodzi o moje prowadzenie bloga. Przez rok nie napisałam ani jednego posta, ani słóweczka, choć cały czas mówiłam o blogu i o nim marzyłam! I naprawdę mnie to doprowadzało do szału - "to", czyli ten mój zapał. Totalnie SŁOMIANY! Niestety mam tak we wszystkich sferach mojego życia - zaczynam i nie kończę. Jedyne co zaczęłam i trwam w tym, i mam zamiar doprowadzić do końca (a raczej do nowego początku) jest moje, już pięcioletnie narzeczeństwo - to jest coś, co mi w życiu naprawdę wychodzi: BYCIE NARZECZONĄ.
Mam nadzieję, że choć część mojego narzeczeńskiego zaangażowania uda mi się przelać w postach tutaj umieszczanych. Mam nadzieję, Drodzy Czytelnicy, że nie zanudzę Was swoimi sprawami, problemami (ooo tak! będzie dużo prywaty), nie będziecie na mnie narzekać ani zazdrościć szczęścia, jakie mam w miłości (bo o tej wspaniałej miłości będę dużo pisać), a będziecie wiernie czytać i wspierać od pierwszej chwili, czyli od teraz.
Dobrej zabawy!
Wasza od teraz, M.
p.s. Wspieranie to również konstruktywna krytyka, na którą jestem otwarta i za którą już teraz Wam dziękuję. Nie będę tolerowała jedynie chamstwa i wulgaryzmów oraz... błędów ortograficznych (bo wtedy nie umiem czytać i nie zrozumiem, co chcieliście mi przekazać).
Witaj! Sama też jestem nowa w blogsferze i prawie ze Śląska (coś ostatnio rzadko wyrywam się z Zagłębia) ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu!
Bardzo dziękuję! :* Również życzę powodzenia i pozdrawiam! :)
Usuń